O matce Elżbiecie Czackiej opowiada nam siostra Angelica Jose
Urodziła się w drugiej połowie XIX wieku na terenie obecnej Ukrainy, wywodziła się z arystokratycznej, patriotycznej rodziny. Kiedy miała 6 lat, jej rodzice zdecydowali się przenieść do Warszawy. Otrzymała bardzo dobre wykształcenie, znała 4 języki, a ojciec nauczył ją zarządzania gospodarstwem, co było czymś
niezwykłym dla panien w tamtych czasach. Kiedy miała 22 lata, upadła z konia – w wyniku upadku odkleiła się siatkówka i Róża całkowicie straciła widzenie. Trudno sobie wyobrazić sytuację młodej kobiety, która traci wzrok…Na trzy dni zamknęła się w swoim pokoju, w jakiś sposób toczyła walkę i ze sobą i z Panem
Bogiem. Szukała sensu tego, co się z nią działo i zrozumiała, że Bóg stawia ją wobec wezwania.
W pierwszych latach po utracie wzroku podjęła intensywną pracę nad własną rehabilitacją, nauczyła się pisma Braille’a. W końcu Róża zetknęła się z doktorem Bolesławem Gepnerem, który powiedział jej wprost: Niech panienka nie pozwoli się wozić od lekarza do lekarza, trzeba się zająć niewidomymi w Polsce, oni są w bardzo trudnych warunkach. To ten doktor nadał jej kierunek, a Róża rozumiała, że to jest wyzwanie dla niej. Zrozumiała, że Bóg chce, by zajęła się niewidomymi. Nie od razu wiedziała, co będzie robić. Stopniowo dorastała do tego działania. Zrozumiała też, że nie chodzi o działalność charytatywną, ale o przywrócenie niewidomym należytej godności, włączenie ich w życie społeczne.
Róża odczytała krzyż kalectwa jako wezwanie. W 1911 roku założyła Towarzystwo Opieki nad ciemniałymi. Zrozumiała, że Pan Bóg ją woła i od tej pory nie może już być hrabianką. 15 sierpnia 1917 roku przywdziała habit franciszkański i złożyła śluby wieczyste stając się siostrą Elżbietą.
W 1918 roku wróciła do Warszawy. Wybór drogi zakonnej był dla wszystkich zaskoczeniem. Z tej wspaniałej hrabianki ubranej w tiule i eleganckie suknie, z dnia na dzień zmieniła się w zakonnicę w zgrzebnym franciszkańskim habicie. Arcybiskup Aleksander Kakowski udzielił zgody na przyjmowanie kandydatek do nowego zgromadzenia, któremu nadała nazwę: Siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża. Służba niewidomym na ciele i na duszy oraz wynagrodzenie Bogu za duchową ślepotę świata – tak Matka Czacka rozumiała swoją misję i tak określiła charyzmat zgromadzenia.
Niepełnosprawność nie była dla niej przeszkodą w życiu zakonnym. Matka była niepospolicie obdarzona przez naturę. Duch ofiary, głęboka inteligencja, prostota życia – to było naturalne podłoże jej działań. Była ciekawa życia, a umiejętności, które wyniosła z domu były naturalnym fundamentem, na którym rosła
wiara. Była pionierką spraw niewidomych w ówczesnej Polsce, dostosowała język polski do punktowego pisma brajla, zakładając Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi opracowała system edukacji osób niewidomych, włożyła ogromny wysiłek w przygotowanie niewidomych, by stali się użytecznymi członkami społeczeństwa, a także apostołami wśród osób widzących.
Nowy etap w działalności Matki Czackiej i całego Dzieła rozpoczął się w 1922 z darowizną niewielkiego skrawka ziemi w podwarszawskich Laskach. Tu, przy współpracy ze Sługą Bożym ks. Władysławem Korniłowiczem, kształtowała Dzieło Lasek. W 1924 roku Ks. Korniłowicz nadał Dziełu nazwę Triuno.
Miała ona przypominać, że głównym celem Dzieła jest oddawanie chwały Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu, podkreślała jedność 3 grup pracujących w Dziele: niewidomych, sióstr i osób świeckich i wskazywała na edukacyjny, apostolski i charytatywny charakter Dzieła.
Matka Czacka nie lubiła niedomówień i kłamstwa, była bezkompromisowa i potrafiła być twarda. Bardzo świadomie i konsekwentnie wybierała prawdę. To umiłowanie prawdy było znamienną cechą jej charakteru. To wielka radość, że Kościół będzie miał świętą – niewidomą, Matkę niewidomych.